niedziela, 7 lipca 2013

2. Hello beautiful.

Piszę to teraz tak na totalnym spontanie. Z głowy. Bez wklejania. Nie mogę spać, a emocje się we mnie skumulowały. Nie wiem jaki będzie nawet koniec tego rozdziału. Liczę na wenę.


______________________

Spojrzałam na ekran dzwoniącego telefonu, który trzymałam w dłoni. Powoli przesunęłam palcem po zielonej słuchawce.

-Cześć - powiedział głos z drugiej strony
-Cześć - z mojego gardła wydobyło się ciche westchnięcie, które on jednak usłyszał
-Co jest, piękna? - spytał Hazza swoim lekko ochrypłym głosem
-U mnie? Jest lekko po 23:00 - starałam się zmienić temat, a on cicho się zaśmiał
-Przecież wiesz o CO mi chodzi.
-Tylko po to dzwonisz? - siliłam się na niemiły ton, ale w stosunku do niego było to trudne
-Jeśli chcesz, rozłączę się.
-Nie. Przepraszam Harry. Po prostu...
-...brakuje ci Go? - dokończył tym co siedziało w moim sercu i niebezpiecznie je rozpalało
Nic nie odpowiedziałam.
-Kathy?
-Tak?
-Rozumiem....i...przepraszam.
-Jest okej, Harry. - westchnęłam - Przynajmniej czasami.
-Jesteś sama?
-W sensie prywatnym?
-Nie. Rozmawiałaś z kimś o tym? Martwię się.
-Rozmawiałam. Z Tobą. I to mi wystarczy. Że czasami zadzwonisz i słuchasz. I nie krytykujesz. Dziękuję.
-Proszę - czułam, że się uśmiechnął - Jak tam w Londynie? - jak zwykle zapytał o pogodę. To w nim lubiłam. Nie naciskał. Wiedział, że to nic by nie dało, że trzeba dać mi trochę przestrzeni.
-Jak to w Londynie. Deszczowo dzisiaj. Generalnie siedziałam w domu i objadałam się popcornem oglądając głupie seriale. A co u was?
-Za parę godzin mamy koncert. Czasami już tracę rachubę i nie wiem gdzie jesteśmy. Duże te Stany - zaśmiał się
-Głupek jesteś, Harry. Ale kochany.
-Wiem. - przez chwilę w słuchawce panowała cisza, jakieś szumy, szelesty i śmiechy - Kathy?
-Słucham?
-Chłopcy pozdrawiają.
-Ja ich też. - odparłam zastanawiając się czy On wie o tej rozmowie
-On też tu jest - Hazza chyba czytał mi w myślach
-No i? - starałam się na obojętny ton
-Coś ci nie wyszło - zaśmiał się
-Harry! Nie obchodzi mnie co on robi i czy to słyszy. Koniec tego  tematu na dziś! - trochę podniosłam głos
-Okej. Ale nadal ci nie wierzę - to już powiedział poważnym głosem - Czemu nie poro...
-Harry, proszę.
-A ja cię proszę, abyś mi teraz nie przerywała. - odpowiedziało mu jedynie moje westchnięcie.- Jesteście oboje moimi najlepszymi przyjaciółmi, Kathy. Ja wiem, że nie powinienem naciskać, ale słyszę w naszych rozmowach jak ci ciężko. I ja się wtedy też tak czuję. Mimo, że cię nie widzę, to potrafię sobie wyobrazić jak się czujesz. A wiesz czemu? Bo do ciężkiej cholery, oboje chodzicie jak zbite psy. Ty jesteś uparta. Niall też. - na dźwięk Jego imienia moje serce zabiło mocniej. W naszych wcześniejszych rozmowach mówiłam o Niall'u bezosobowo. Harry też starał się tak robić, bo rozumiał o co chodzi
-Harry, ja naprawdę...-głos zaczął mi się łamać, a słone łzy paliły pod powiekami
-Przepraszam, Kathy, ale...- usłyszałam trzask w słuchawce i ciche: "To do ciebie"
-Halo - powiedział przeciągłym głosem, a moje serce zamarło. Wahałam się czy kontynuować rozmowę, czy nie. - Halo - ponowił powitanie
-Cz..cześć - drżącym głosem wypowiedziałam ten wyraz. Teraz on zamilkł. Słyszałam jego ciężki oddech. Pewnie myślał o tym samym, co ja przed chwilą. Nie mogłam znieść tej niezręcznej ciszy między nami i palnęłam tylko głupio - Jak tam trasa?- zbiłam go chyba z tropu, bo długo zbierał się na odpowiedź
-Jak zwykle. Dużo koncertów. Dużo wywiadów A u ciebie okej? - czy u mnie okej? Czy on zwariował? Miałam ochotę mu wykrzyczeć, że jest kretynem, pytająco takie rzeczy.
-Serio? Serio, Niall? - pełnym emocji głosem wypowiedziałam jego imię - słyszałam, że chce coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. Od kilkunastu dni tłumione emocje wzięły nade mną górę - Nic nie jest okej. Jestem zła, smutna, przybita i zawiedziona tym, że tak zakończyliśmy wszystko w taki sposób. Jestem zła na ciebie, na siebie. Jest mi cholernie ciężko, bo już teraz wiem, że nie umiem wytrzymać tego czasu sama, bez nikogo, bez...bez ciebie. Mieszkam w tym cholernym domu pełnym wspomnień i to mnie dobija, Niall. Za dużo mi o tobie przypomina. To wszystko co mnie otacza. Mam gdzieś, czy mnie weźmiesz za cholerną histeryczkę, ale ja już tak nie mogę. - wylałam swoje żale i otarłam łzy z policzka - Brakuje mi Ciebie. - dodałam, bo to było czystą prawdą. Rozłączyłam się natychmiast po tych ostatnich słowach. Zdawałam sobie sprawę, że za dużo powiedziałam, ale...czułam się o niebo lepiej.

2 komentarze:

  1. Twój wstęp o tym, że piszesz na spontanie, z głowy, ze względu na skumulowane emocje... Już wiesz jak się czuję ja, podczas wstawiania każdego nowego rozdziału na TLM :)
    Bardzo mnie wciągnęłaś i zaintrygowałaś już od pierwszych zdań. Spodobało mi się to, o czym piszesz. Szczerze mówiąc myślałam po TL, że obiektem westchnień bohaterki jest Hazza. Dlaczego? Sama nie wiem. Ale tło bloga i dalszy przebieg zdarzeń poprawił mój błąd. Jestem Twoją stałą czytelniczką, ogłaszam wszem i wobec. Życzę mnóstwo weny, kochana!
    Buziaaaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne mój komentarz nie będzie tak długi jak mojej poprzedniczki , chyba .. "Liczę na wenę" xd ... Naprawdę podoba mi się twoje opowiadanie :) I to , że , jak napisałaś , liczysz na wenę mnie zaintrygowało :) Gdy ja zazwyczaj wpadnę na jakiś "przecudowny" pomysł , ułożę sobie wszystko co i jak , mam fajne pomysły na dialogi itd. To gdy zabieram się za pisanie , nie umiem ubrać tego w słowa . Brawo :D
    ~Nikola

    OdpowiedzUsuń