sobota, 26 października 2013

7. Found you.

Wiem. Minęło sporo czasu. Czas wakacji. Wyjazdów. Pracy. I czas, podczas którego zastanawiałam się co tu napisać. Czy jest sens właściwie to pisać? Nie wiem. Może. Czasami odnoszę wrażenie, że nikt tego nie czyta. Nikt nie widzi. I nie jest mi z tym zbyt fajnie. Co będzie dalej z tym opowiadaniem - muszę się nad tym zastanowić.

Ten rozdział pisze na totalnym spontanie, pod wpływem chwili. Nie wiem jaki będzie efekt końcowy.

___________________________________________________________________

Lotnisko w Nowym Jorku było strasznie duże. Wszędzie ludzie. Masa ludzi. Ktoś kogoś woła. Ktoś kogoś wita. Ktoś się z kimś żegna.
Szłam w towarzystwie wysokiego, barczystego mężczyzny, który pomagał mi z walizkami, a jednocześnie miał za zadanie bezpiecznie dowieźć mnie do hotelu.
Tak - nie jechałam razem z chłopcami z lotniska. Nie wyszłam z nimi tą samą bramką. Nie widzieli mnie ich fani.
Spytacie "dlaczego?" Tak się umówiłam z Niallem. Nie chciałam szumu od początku pobytu w NY. Chciałam spokojnie dotrzeć do hotelu bez pisków i wrzasków wokół siebie. Bez tych ciekawskich spojrzeń z każdej strony.
Dodajmy też fakt, że rozmowa z członkami Menagementu również nie była łatwa i bądź co bądź do najprzyjemniejszych nie należała. Ale chłopcy postawili na swoim. Niall postawił na swoim. I nie mieli wyjścia. Musieli się zgodzić na mnie. Na moją obecność w tym całym szaleństwie. I na nasze warunki, co do...względnej prywatności naszego związku.

Wyszliśmy z terminala. Nowy Jork powitał mnie hałasem na zewnątrz oraz piękną, słoneczną pogodą. Samochód już czekał.  Mój "opiekun" Tom wpakował walizki do samochodu i rozpoczęliśmy podróż przez tętniące życiem ulice tego ogromnego miasta. Chłonęłam wzrokiem każdy widok, byłam szczerze zachwycona ogromem ludzi, samochodów, budynków. Na każdym kroku coś się działo. Nigdy jeszcze nie byłam w USA i nie mogłam się napatrzeć na to co mijaliśmy.

- Kathy, już jesteśmy. - usłyszałam słowa Toma i myślami wróciłam do rzeczywistości.
- Jezu. Tu jest cała masa ludzi - powiedziałam wyglądając przez okno. Szczerze? Byłam tym nieźle przerażona.
- Fanki dowiedziały się, w którym hotelu będą przebywać chłopcy i jak widzisz, już czekają. - Tom westchnął patrząc na tłum.
- Boże.
- Kathy, słuchaj. Robimy tak. Wychodzimy z samochodu jakbyśmy byli zwykłymi gośćmi hotelowymi. Bierzemy walizki i wchodzimy jak gdyby nic. Na tłum masz nie zwracać uwagi. Okej?
- Okej. - odparłam, wciąż jednak pełna obaw.

Gdy Tom otworzył drzwi od samochodu, stojący tłum zaczął piszczeć. W życiu nie słyszałam czegoś takiego. Masa dziewczyn z aparatami, plakatami. Machały w naszą stronę, skakały podekscytowane. Jednak, gdy z samochodu nie wysiadły obiekty ich zainteresowań, trochę się uspokoiły. Przeprawiliśmy się z Tomem pomiędzy tymi ludźmi. Gdy weszłam do hotelowego lobby odetchnęłam z ulgą.
"Boże, gdyby one tylko wiedziały, że ja i Niall...chyba by mnie rozniosły." - pomyślałam
- Kathy, to twoja karta do pokoju. Bagaże za chwilę będą tam na ciebie czekać. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Toma - Czy w czymś jeszcze potrzebujesz mojej pomocy?
- Nie...chyba nie. Bardzo ci dziękuję za wszystko. Zginęłabym tu bez ciebie. - uśmiechnęłam się do niego - A gdzie...
- Niedługo powinien tu być razem z resztą - Tom wszedł mi w słowo. Wiedział, że bez Nialla czułam się tu dziwnie. - Tylko wiesz, że najpierw muszą przeżyć to szaleństwo na zewnątrz - wskazał palcem na tłum czekający przed hotelem.
- Ehhh..z jednej strony im współczuję, ale też wiem, że bez wiernych fanów nie byłoby ich tutaj. Tylko...to strasznie szalone. Podziwiam ich, że dają sobie radę z tym wszystkim.
- Wiem o czym mówisz. Ale fani są różni. Nie można wszystkich wkładać do jednego worka....Zmieniając temat, nie wiem jak ty, ale ja padam na twarz i muszę się doprowadzić do porządku po tej długiej podróży. A ty, Kathy, nie idziesz do pokoju? - spytał
- Poczekam tu na mojego idola - odparłam, siadając na fotelu w lobby.
- Aaaaa...okej. To do zobaczenia. - powiedział Tom i ruszył w stronę windy

Fakt faktem, byłam niesamowicie zmęczona długim lotem, ale chciałam na niego zaczekać. Mojego Nialla. Minęły 2 godziny od momentu, gdy rozdzieliliśmy się na lotnisku, a ja już za nim tęskniłam. Już przestałam wracać wspomnieniami do naszych kłótni i rozstania. Chcę zacząć wszystko od nowa. Z Nim.

Czas spędzony w lobby dłużył mi się niemiłosiernie. Zmęczenie dawało się we znaki. Czułam, że już powoli odpływam na tym wygodnym fotelu, gdy tłum przed hotelem zaczął szaleć. Szybko się ocknęłam. Wiedziałam, kto wywołał taką reakcję tych dziewczyn. Stanęłam niedaleko wejścia i obserwowałam przez szybę, to co działo się na zewnątrz. Duży czarny Van zatrzymał się przed hotelem, a po kilku chwilach otworzyły się drzwi. Najpierw zauważyłam wysiadających ochroniarzy, a potem przy piskach fanek z samochodu wysiadł Louis. Za nim Harry, Liam i Zayn. Na samym końcu mój blondyn ubrany w biały t-shirt i czarne spodnie, a na nosie miał czarne okulary. Momentalnie uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok. Chłopcy podchodzili do fanów, witali się z nimi, robili sobie zdjęcia i dawali autografy. Ale te buziaki, które fanki dawały Niallerowi średnio mi się podobały. Obserwowałam, jak Niall rozmawia z fanami. Zawsze był im wdzięczny za to co robią i jak wiernie przy nich trwają.

Chłopcy zbliżali się w kierunku wejścia. Odsunęłam się trochę w głąb lobby, żeby nie stać w samym przejściu. Po chwili widziałam jak wchodzą do budynku. Harry i Zayn rozmawiali z ochroną, a Liam i Louis poszli do recepcji. Tylko Niall stał na środku i rozglądał się dookoła.
- Pan czegoś szuka? - powiedziałam głośniej i zaczęłam podchodzić bliżej.
Widziałam jak kieruje głowę w moją stronę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Tak - odparł, gdy byłam parę kroków od niego. - Chyba coś zgubiłem.
- Może Pan to opisać? Postaram się pomóc - siliłam się na poważny ton
- Jest bardzo cenne. Nie można tego niczym innym zastąpić. Praktycznie najdroższe na świecie. Mój największy skarb. - powiedział zbliżając się do mnie - Ma cudne zielone oczy, blond włosy, malinowe usta, jest niewysoka, ale idealna.
- Chyba nie musi się Pan bać. Ona cały czas tutaj usycha z tęsknoty i nie ma zamiaru nigdzie się ruszać.
- Całe szczęście. Nie przeżyłbym tego. - odparł i mocno mnie przytulił
- Tęskniłam - wyszeptałam jednocześnie upajając się jego zapachem
- To tylko dwie godziny - usłyszałam
- dwie godziny bez ciebie, Niall.

Odsunął mnie delikatnie i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami. Uśmiechnął się szeroko, co już totalnie mnie powaliło.
- Moja największa fanka - powiedział, a potem poczułam jego usta na moich.
- Ekhm!! Gołąbeczki....- romantyczną chwilę przerwał Harry - może przeniesiecie się do pokoju, co? Tu są dzieci.
- Popatrz Styles. No kto by pomyślał? Jak ty się o nie troszczysz... - powiedziałam z ironią, na co on wypiął mi język, a ja nie byłam mu dłużna
- Dobra, dobra, idziemy się ogarnąć - na te słowa Niall pociągnął mnie za rękę w stronę windy.

Po paru chwilach staliśmy już przed drzwiami pokoju. Niall otworzył drzwi, weszliśmy do środka i...zamurowało mnie. Widziałam wiele pięknych pokoi, ale ten był rewelacyjny. Moja reakcja musiała go zdziwić, bo po chwili usłyszałam:
- Kathy? Wszystko ok? Nie podoba ci się? Tak?
- Naprawdę będziemy tu mieszkali cały miesią? - spytałam dalej ogarniając wzrokiem pomieszczenie
- Yyyy..jeśli ci nie pasuje to mogę poszu...
- Ciii!! Nie..nie..jest idealny. - przerwałam mu - Po prostu muszę się przyzwyczaić - powiedziałam i zaczęłam oglądać kolejne pomieszczenia.
Salon, sypialnia, łazienka, taras, jacuzzi. Nie przywykłam do takich luksusów. Gdy skończyłam "obchód" Niall pakował rzeczy do wieeelkiej szafy. Przytachałam swoją walizkę i dołączyłam do niego.
- Jakie plany na dzisiaj? - spytał, gdy układaliśmy rzeczy na półkach
- To chyba ja powinnam o to zapytać - odparłam lekko zdziwiona - Co przewidujesz w swoim grafiku?
- Więc...mamy dziś koncert. I oczywiście próbę przed koncertem. I na obu jesteś obecna. - bardziej powiedział niż spytał
- Taaak? Pierwsze słyszę. Żadnego zaproszenia nie dostałam. A tym bardziej biletu - powiedziałam z przekąsem
- Yhm. To ja bardzo, ale to bardzo bardzo bardzo chciałbym cię zaprosić na nasz dzisiejszy koncert. Co ty na to?
- Nie wypada odmówić - uśmiechnęłam się - A teraz, jeśli pozwolisz, wezmę prysznic, bo inaczej padnę. - powiedziałam, biorąc kilka ciuchów ze sobą
Gdy byłam już przed drzwiami od łazienki, poczułam z tyłu jak ręce Nialla oplatają mnie w talii.
- A może w ramach oszczędzania wody weźmiemy wspólny prysznic? - wyszeptał mi do ucha
- Od kiedy jesteś taki proekologiczny? - uśmiechnęłam się pod nosem
- No wiesz...Matka Ziemia byłaby z nas dumna. - odparł, całując mnie w szyję.
- Sądzę, że Matka Ziemia zrozumie. - odwróciłam się, pocałowałam go przeciągle w usta i zniknęłam za drzwiami łazienki




wtorek, 6 sierpnia 2013

6. Decision.

Promienie słońca wdzierały się przez lekko rozchylone zasłony. Przetarłam oczy, ziewnęłam i rozprostowałam całe ciało. Usiadłam na łóżku i nadal nie będąc jeszcze całkowicie rozbudzoną, zastanawiałam się jak ja się tu do cholery znalazłam. Gdy moje mięśnie zaczęły normalnie funkcjonować udałam się w stronę łazienki. Umyłam zęby, uczesałam włosy, ubrałam się. Wróciłam do pokoju by odsłonić zasłony i usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ummm...proszę
- Cześć kochanie - Niall zajrzał tak, że widać było tylko jego głowę - Widzę, że już nie śpisz. - uśmiechnął się i wszedł do pokoju
- Właściwie nie...ale...co ty tu robisz?
- Nie pamiętasz? - był wyraźnie zdziwiony
- No....niekoniecznie. A powinnam?
- No wiesz. Odwiozłem cię wczoraj po koncercie i potem oglądaliśmy razem film w salonie. I zasnęłaś. To zaniosłem cię tutaj i spałem na kanapie.
- Spałeś na kanapie?
- Tak. Przepraszam...może nie powinienem.
- Nie. To bardzo...urocze. - uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej niego. - Pewnie jesteś zmęczony. Ta kanapa nie jest zbyt wygodna
- Dałem radę. - próbował się uśmiechnąć, ale mu nie wyszło
- Awwww...biedaku. Nie trzeba było. - przytuliłam się do niego i pomasowałam po spiętych plecach
- Dla ciebie wszystko - wtulił się w moje włosy, a ja jeszcze mocniej go przytuliłam. - Jesteś głodna? - spytał po chwili
- Jeszcze jak - odsunęłam się lekko od niego i poklepałam się po brzuchu. Zaśmiał się i złapał mnie za dłoń
- Chodź. Zrobimy coś dobrego - powiedział i zeszliśmy do kuchni - Na co masz ochotę?
- Nie pogardzę tostami z serem i kawą z mlekiem. - powiedziałam siadając na blacie jednej z szafek.
- Już się robi - odparł z uśmiechem. Patrzyłam jak krząta się po kuchni. Lubiłam go obserwować gdy przygotowywał posiłki. Był wtedy tak skupiony, jakby wykonywał najważniejszą rzecz na świecie. Ale to Niall. Jedzenie to jego uzależnienie. Po chwili kuchnię wypełnił piękny zapach kawy i piekących się tostów. Niall wyjął talerz z szafki i postawił go koło tostera. Wpatrywał się z niecierpliwością w urządzenie i niekontrolowanie zaczął lekko tupać nogą. Zaśmiałam się lekko. Usłyszał to, bo odwrócił się w moją stronę i tylko powiedział: - No co, głodny jestem. - roześmiałam się głośniej. Po chwili na stole stał już talerz tostów i dwie kawy. - Zapraszam do stołu - uśmiechnął się. Zeskoczyłam z blatu i usiadłam przy stole.
- Ale się najadłam - poklepałam się po brzuchu i oparłam o siedzenie. - Dziękuję, było pyszne - przysunęłam się do Nialla i cmoknęłam go w policzek
- No ja myślę. Szef Niall zawsze do usług - puścił mi oczko i objął mnie ramieniem - Masz na coś jeszcze ochotę? - zapytał
- Nie wiem. Może...na coś...słodkiego - spojrzałam na jego usta i lekko przygryzłam wargę
- Oh, naprawdę? Popatrz, bo ja też - uśmiechnął się, a dłonią pogładził mój policzek. Przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Potem cmoknął mnie w nos, oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy.
- Niall?
- Hmmm...?
- Kocham cię.
Uśmiech rozjaśnił jego twarz. Splótł razem nasze dłonie i przytulił mnie mocno do siebie.
- Ja też cię kocham, Kathy. Bardzo. - ucałował moje czoło. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.
Tą cudowną chwilę przerwał dźwięk telefonu Nialla.
- Odbierz. - powiedziałam, gdy nie zareagował
- Nieeee chcęęę - wymruczał nie odrywając się ode mnie.
- Niall...
- Dobraaa - westchnął i odebrał połączenie - To Malik - szepnął w moją stronę  przykładając telefon do ucha - No co tam stary? Co? Jestem u Kathy. Poczekaj, wezmę cię na głośnomówiący
- Hej Kathy - usłyszałam głos Malika
- Cześć Zayn?
- U ciebie ok?
- Dzięki, wszystko dobrze.
- Super. Musisz wpaść kiedyś do nas. Tęsknimy wszyscy - powiedział do mnie - A ty blondyn musisz być za godzinę na spotkaniu.
- Po co? - spytał zdziwiony
- Nie mów, że zapomniałeś? Stary, pojutrze lecimy do USA.
- Kurde. Zayn, na śmierć zapomniałem. Dzięki, ratujesz mi tyłek. Widzimy się za godzinę.
- Tylko się nie spóźnij.
- Spokojnie. Będę - powiedział i rozłączył się

Wpatrywałam się tępo w blat stołu. Wyjeżdżają? On wyjeżdża? Do Stanów? Znowu?

- Na ile jedziecie? - spytałam nie patrząc na niego
- Miesiąc
Westchnęłam. Zakryłam twarz dłońmi, bo czułam, że łzy palą mnie pod powiekami. Czułam, jak przytula mnie do siebie i całuje we włosy. Cichy szloch wydobył się z mojego gardła. Łzy płynęły już swobodnie po policzkach i moczyły jego białą koszulkę.
- Kochanie. Proszę, nie płacz. - powiedział i uniósł moją twarz. Ocierał palcami moje policzki z łez, ale na ich miejscach pojawiały się nowe.
- Niall...ja nie przeżyję kolejnej rozłąki - wyszeptałam
Przez chwilę nic nie mówił, tylko wycierał moje policzki i lustrował moją twarz.
- Jedź ze mną - powiedział
- Co? Oszalałeś?
- Kathy, ja też nie wytrzymam bez ciebie. Dlatego proszę, jedź ze mną.
- Nie, Niall. Nie...nie.
- To powiemy im.
- Co i komu chcesz powiedzieć?
- Powiemy moim szefom, że jesteśmy parą. - odparł a moje oczy zrobiły się większe ze zdumienia - Mam już dosyć ukrywania się przed wszystkimi. - westchnął - Chyba, że...ty nie jesteś gotowa. Zrozumiem.
- Niall...ja...ja nie wiem. Ty jesteś sławny. Ten cały szum wokół ciebie i chłopaków...A jak sobie nie poradzę? Nie jestem przyzwyczajona, że ktoś robi mi zdjęcia jawnie, a co dopiero mówić o tych z ukrycia. A jak wasi fani dowiedzą się o nas?
- O zdjęcia się nie martw. Ja będę zawsze przy tobie. Poza tym chłopaki cię uwielbiają. A na nich zawsze można liczyć. A nasi fani są cudowni. Pokochają cię. Bo ja cię kocham. - pogłaskał mnie po ramieniu
- Zgoda - odparłam po chwili
- To znaczy?
- Powiedzmy im o nas.
- Jesteś pewna?
- Tak. Wiem, ile to dla ciebie znaczy, Niall.
- Dziękuję skarbie. I pamiętaj, ze nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Nigdy. - powiedział i uśmiechnął się do mnie - Tak bardzo cię kocham. - wyszeptał i przytulił mnie mocno
- Ja ciebie też, Niall. Ja ciebie też.

czwartek, 18 lipca 2013

5. Reflection.

Sklep muzyczny. Gitary, skrzypce, pianina, perkusje, itp. Plus pan za ladą gotowy pomóc w każdej chwili. Chodziłam po tym sklepie już dobry kwadrans, bo blondyn przepadł jak kamień w wodę. Mijałam te wszystkie instrumenty, na których nie potrafiłam grać. Na końcu - gitary. Raj dla Niallera. 
Gdzie on do cholery jest?

W rogu pomieszczenia stała nieduża ławka. Usiadłam na niej, podparłam dłońmi brodę i wpatrywałam się w piękne gryfy gitar, które stały w równym rządku. Gdy tak wodziłam wzrokiem wzdłuż alejki, dostrzegłam coś, czego wcześniej tu nie było - paczkę. Ale nie taką zwykłą. To była duuuuuuuża, prostokątna paczka owinięta ozdobnym papierem i przewiązana grubą, czerwoną wstążką. Babska ciekawość wzięła górę, dlatego podeszłam bliżej. Na paczce widniało moje imię. No dobra, przecież nie tylko ja mam na imię Kathy

- Otwórz - usłyszałam Jego głos gdzieś za sobą - podeszłam bliżej pudła i powoli zaczęłam ciągnąć za sznurki zawiązanej wstążki. Delikatnie zdejmowałam papier, jakbym bała się, że coś zaraz wyskoczy ze środka. Niepewnie otworzyłam duże pudło i...zaniemówiłam. Stałam dobrych kilka chwil i próbując ogarnąć co jest w środku - Podoba ci się? - głos Nialla rozbrzmiał koło mnie. Wypuściłam przeciągle powietrze z ust i zamrugałam oczami, by upewnić się czy dobrze widzę. Spojrzałam na Nialla. Uniósł pytająco brew i czekał na moją odpowiedź

- Kupiłeś mi....gitarę? - wydukałam wreszcie
- Czyli ci się nie podoba - bardziej stwierdził niż zapytał. Czyli mój wyraz twarzy był nie taki jak powinien być
- Żartujesz? Jest...o Boże, to najlepsza rzecz jaką mogłam dostać - uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a on odetchnął z ulgą - Ale, jest jeden problem. Nie umiem grać.
- Po to ją dla ciebie kupiłem. Żeby cię nauczyć. Poza tym, zawsze chciałaś mieć gitarę, więc...oto jest.- wyszczerzył się
- Dziękuję - wyszeptałam, przytulając go mocno
- No dalej, obejrzyj ją - powiedział mi do ucha. Nie czekając długo, wyjęłam gitarę z futerału. Była cudowna. Pudło było w kolorze ciemnego brązu, lśniące, niesamowite w dotyku. Gryf, struny, stroiki. Czułam się, jakbym trzymała w rękach najdelikatniejszą rzecz na świecie. Chwyciłam mój przecudny prezent w odpowiedni sposób i próbowałam wydobyć z niej jakiś dźwięk, co było totalną porażką. Poczułam, jak Niall stanął za mną, objął dłońmi moje dłonie i kierując nimi ostrożnie, wydobył z instrumentu kilka pięknych dźwięków.


Puścił moje dłonie, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Nauczysz mnie?
- Kiedy tylko będziesz chciała. – cmoknął mnie w nos. Brakowało mi tego. Takich prostych gestów, ciepłych słów, bycia sam na sam.
- Mówiłam już, że to najlepsza niespodzianka w moim życiu?
- Chyba jedna z najlepszych. - spojrzałam na niego zdziwiona, co wiązało się z lekkim uniesieniem głowy. On za to zawadiacko się uśmiechnął i puścił do mnie oko. – Chyba niedokładnie sprawdziłaś zawartość prezentu. – zajrzałam do pudła. Pusto. Futerał? Co tu robi biała koperta? Podniosłam ją i spojrzałam pytająco na Nialla. – No. Na co czekasz? – uśmiechnął się
- Albo ty zwariowałeś albo to mi się śni. To tylko sen, prawda? – wydukałam wyjmując z koperty jej zawartość
- Nie, kochanie. – uśmiech nie znikał z jego twarzy
- Niall…ale ja nie mogę tego przyjąć
- Dlaczego?
- Mnie nie stać na takie prezenty dla ciebie. Nie mam jak ci się zrewanżować.
- Kathy, posłuchaj mnie – uniósł moją twarz i spojrzał mi w oczy – Nie zrobiłem tego żebyś mi się teraz rewanżowała. Nie o to chodzi. Wiem, że zawsze chciałaś nauczyć się grać na gitarze. Jesteś moją dziewczyną. Jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, ja też będę. Twój uśmiech to dla mnie najlepszy prezent. Cieszę się, że dałaś mi jeszcze jedną szansę. Możemy na nowo odbudować to, co tak niedawno się rozwaliło. – dodał, a ja skrzywiłam się na samo wspomnienie naszych, wtedy już praktycznie codziennych kłótni
- Nie chcę do tego wracać, Niall. Chcę żeby było inaczej. Nie tak jak kiedyś. – westchnęłam mówiąc to, a on pogłaskał mnie po policzku
- Tym razem damy radę. Obiecuję – powiedział i mocno mnie przytulił.
Oparłam głowę na jego torsie i wpatrywałam się w kopertę. – Niall? – usłyszałam tylko ciche „Hmmm?” – Ale…tu jest tylko jeden bilet – powiedziałam, a on odsunął się delikatnie ode mnie
- Przepraszam, ale nie mogę iść. Mamy wywiady. – spojrzał na mnie smutno – Próbowałem to jakoś przeskoczyć, ale…
- Rozumiem. Nie bądź smutny – weszłam mu w słowo i uśmiechnęłam się do niego – I tak zrobiłeś mi niesamowitą przyjemność. A teraz bierzmy to wszystko i wracajmy do domu. – chwyciłam go za rękę

*********

Jeszcze 2 godziny. Nie mogę w to uwierzyć. Mój chłopak załatwił mi wejście na niesamowite wydarzenie. Bilety zostały wyprzedane ekspresowo. Gdy zapytałam Nialla, jakim cudem zdobył bilet, na który ja nie dałam rady zapolować, odparł, że „ma się te znajomości”. No tak. Siedzi w tej całej branży muzycznej, to ma wtyki. Szykowałam się jak głupia. Ciuchy porozwalane na łóżku i podłodze, kosmetyki na całej długości stolika, buty walające się koło szafy. A gitara. Moja gitara. Prezent od mojego cudownego chłopaka. Leżała na honorowym miejscu. Dobra, pobrzdąkam na niej później. Czas się szykować i ogarnąć ten bajzel.

*********

Stałam przed londyńską O2 Areną i podskakiwałam w miejscu z ekscytacji. Za godzinę zacznie się show. Ludzie powoli ustawiali się do wejść, więc i ja zaczęłam robić to samo. Ludzi przybywało, więc zaczęło się robić coraz ciaśniej. Nie za bardzo wiedziałam, gdzie stoję, czy blisko, czy daleko wejścia.
- Ciekawe czy to prawda, że ma sekretną dziewczynę? – usłyszałam gdzieś obok – No wiesz, Niall.
- Nie mam pojęcia. A coś więcej wiesz?
Zaczęłam przysłuchiwać się uważniej
- No krążą jakieś pogłoski, że Niall się z kimś spotyka, ale jeszcze nikt go nie przyłapał z żadną dziewczyną
Nie przyłapał? – pomyślałam – Co on, ma niby 16 lat i kryje się przed rodzicami?
Dalszej części tej rozmowy nie słyszałam, ponieważ doszłam już do wejścia. Podałam swój bilet i kilka chwil później szukałam swojego miejsca na trybunach ogromnej areny. Ludzi przybywało i przybywało, a ja tylko odliczałam minuty do rozpoczęcia: 30...15…10…5.
Rozbrzmiały pierwsze dźwięki, pierwsze słowa piosenki. Potem następna i następna, kolejna. Jedna za drugą. A ja z utęsknieniem wyczekiwałam na tą moją. Tą melodię, te słowa, które od samego początku sprawiały, że nie mogłam opanować łez. Doczekałam się. Ostatni utwór. Ten hit, który przez ostatnie miesiące nie schodził z list przebojów, w moim sercu zajmował szczególne miejsce. Wzruszał mnie niesamowicie.
Aren't you somethin' to admire
Cause your shine is somethin' like a mirror
And I can't help but notice
You reflect in this heart of mine
If you ever feel alone and
The glare makes me hard to find
Just know that I'm always
Parallel on the other side


Śpiewałam razem z Justinem kolejne słowa piosenki, a łzy jak grochy ciekły po mojej twarzy. Przypominałam sobie tyle momentów ze swojego życia. Tyle osób, które mogłabym nazwać moim lustrem. I jego. On był teraz tą ważną osobą. Niall Horan. Idol milionów dziewczyn na całym świecie, który z tych milionów wybrał właśnie mnie. Który się zmienił, bo wierzył w nas. I ja też wierzyłam.
Koncert się skończył. A mi pozostała jakaś pustka w sercu. Żałowałam, że Nialla nie było tu ze mną, a z drugiej strony wiedziałam, z czym się wiąże jego praca. Powoli zaczęłam opuszczać trybuny i wyszłam na korytarz, gdy usłyszałam dźwięk telefonu. Przyjdź za arenę – przeczytałam w smsie od blondyna. Szybko zbiegłam do wyjścia i udałam się za budynek. Stał przy ogrodzeniu, za którym znajdowało się tylne wyjście i parking.
- Niall? Miałeś mieć wywiady. – uśmiechnęłam się podchodząc do niego
- Skończyliśmy wcześniej, więc pomyślałem, że wpadnę. Nie cieszysz się? – zrobił smutną minę
- Bardzo się cieszę! I…dziękuję ci za najlepszy dzień w moim życiu – powiedziałam, a on wskazał palcem na swój policzek. Zaśmiałam się pod nosem, zbliżyłam się do niego i gdy miałam dać mu buziaka w polik, on odwrócił głowę tak, że nasze usta się spotkały. – Cwaniak – wymruczałam, a on pocałował mnie przeciągle
- Żaden cwaniak. Tylko coś ode mnie uciekasz. – powiedział, lekko odsuwając swoją twarz od mojej i uśmiechnął się przy tym zawadiacko
- A co? Nie możesz mnie dogonić? – spojrzałam na niego zalotnie
- Już cię mam…i nigdzie nie puszczę – odparł i ponownie złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, a motyle wariowały w brzuchu. To uczucie, którego mi tak brakowało, wróciło ze zdwojoną siłą. Na tyłach londyńskiej areny. Poczułam jak jego dłonie, którymi wcześniej obejmował moją twarz, wkradają się pod materiał koszulki. Delikatnie masował moje plecy, przez co z moich ust wydobyło się ciche mruknięcie. Czułam jak się uśmiechnął. Nie chcąc pozostawać mu dłużna, przejechałam językiem po jego dolnej wardze, a po chwili miałam już swobodny dostęp do jego ust. Nasze języki droczyły się ze sobą i na nowo zaczynały dziki taniec. Jego ręce w przypływie emocji zjechały na moje pośladki. Teraz on mruknął cicho, przygryzł moją dolną wargę i delikatnie ją zassał. Oderwaliśmy nasze usta od siebie. Twarz mnie piekła, a krew w żyłach buzowała niesamowicie, jakby zaraz miała je rozsadzić od środka. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Blondyn nic nie mówiąc, pociągnął mnie za rękę w stronę swojego samochodu.


poniedziałek, 8 lipca 2013

4. Surprise.

Bez zbędnych wstępów. Bo dzisiaj nie wiem co tu napisać.


____________________

Wierciłam się niespokojnie na łóżku od...no od dłuższego czasu. Chciałam zasnąć, ale sen nie przychodził. Co jakiś czas wgapiałam się tępo w sufit i myślałam o dzisiejszym wieczorze. O tym jak mnie pocałował. Jak odprowadził mnie potem do domu. Wiedziałam, że jutro cały zespół, będzie już o tym wiedział. Louis czuwa. Nie wiem jak on to robi, ale ma chyba oczy dookoła głowy. Przed nim człowiek nic nie ukryje, choćby nie wiem jak chciał. Kochałam każdego z tych pięciu wariatów. Każdego na swój sposób. Ci czterej byli najlepszymi kumplami. A ten blondyn - na pewno kimś więcej. Chłopak. Znowu mój chłopak.
Daliśmy sobie szansę. Ponownie. Liczyłam, że nie spieprzymy tego, tak jak ostatnio. Wiem, że tajny związek ciężko jest utrzymać. My wtedy nie podołaliśmy. Za dużo było niepewności i wzajemnych pretensji. Ale zaczynamy od nowa. Jesteśmy mądrzejsi o pewne doświadczenia. Musi się udać. Wierzę w niego. We mnie. W nas...
Moje rozmyślania przesłał dźwięk otrzymanej wiadomości:

One evening I will come to your room,
lock the door, turn off the lights, join you in bed.
I'll come closer to you, my lips near your face....
I can't sleep without saying goodnight ~Niall


Moje serce mocniej zabiło. On robił to specjalnie. Wiedział jak na mnie działa. W myślach przewijało mi się w tym momencie tysiące scenariuszy, które kończyły ten sms nie zwykłym "dobranoc", ale....UGH!!! Co ja robię? Zastanawiałam się, co mu odpisać, żeby nie pomyślał, że mnie tym dobił:

My bed is a magical place
where I suddenly remember everything
I was supposed to do.

Goodnight. ~Kathy

Uśmiechnęłam się pod nosem, odłożyłam telefon na stolik i przymknęłam powieki z nadzieją, że zasnę. Doczekałam się.

Obudził mnie świdrujący moją głowę dźwięk telefonu. Jęknęłam cicho i podniosłam głowę. Otworzyłam jedno oko, aby zlokalizować wkurzający dzwonek. Złapałam za aparat i nie patrząc na ekran odebrałam połączenie
- Halooooo - z mojego gardła wydobył się ochrypły dźwięk. Odchrząknęłam lekko.
- Kathy, to ja. Zejdź na dół. Czekam przed drzwiami - głos blondyna zadźwięczał mi w uszach
- Czy ciebie powaliło?? Dlaczego budzisz ludzi o tak nieludzkiej porze? - ziewnęłam niekontrolowanie. Słyszałam jak się zaśmiał
- Jest 8:00. Lenisz się.
- Przyganiał kocioł garnkowi - mruknęłam - Idę, już idę. - rzuciłam telefon na poduszkę i poczłapałam w stronę drzwi. Nie chciało mi się nawet specjalnie ogarnąć, bo jedyną moją myślą było zaciukanie tego irlandzkiego chłopaka za perfidne budzenie. - Jest sobota i ja chcę się wyspać. Nie moja wina, że jestem typową sową. Zresztą, on nie jest lepszy. Akurat dzisiaj zachciało mu się wstać wcześniej. O ironio. - myślałam, schodząc po schodach. Przecierałam zaspane jeszcze oczy. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się uśmiechnięty Niall.
- Wiesz, że mam ochotę cię zamordować? - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek
- Też się cieszę, że cię widzę - odparł niezrażony - Mogę wejść?
- Proszę - otworzyłam szerzej drzwi. Gdy mnie mijał, cmoknął mój policzek. Jakoś chyba nadal do mnie nie dotarło, że znowu jesteśmy razem, co chyba było widać po moim wyrazie twarzy, bo odwrócił się w moją stronę:
- Co jest? - zapytał, patrząc na mnie uważnie - Zmieniłaś zdanie? - w tonie jego głosu wyczułam obawę
- Nie. Po prostu muszę znowu przyswoić pewne rzeczy do codzienności. Jak na przykład, to miłe powitanie - uśmiechnęłam się, a on prawie niesłyszalnie odetchnął - Jednak nie urządzaj mi więcej takich pobudek - dodałam i pogroziłam mu palcem. Zaśmiał się. Chwycił moją rękę i pociągnął w stronę salonu. Poczekał aż usiądę na sofie i usiadł obok mnie.
- Coś się stało, Niall? - spytałam niepewnie, bo nic nie mówił
- Co? - ocknął się - Nieeeeeee. Tylko. Kurde. Nie wiem jak zacząć - podskoczył na sofie z wyraźnym podekscytowaniem. Spojrzałam na niego uważnie i uniosłam brew, czekając na ciąg dalszy - Nie jestem dobry w niespodziankach - kontynuował a ja poruszyłam się niespokojnie. - Może lepiej będzie, jak pójdziesz ze mną w pewne miejsce.
- Niespodzianka? - uśmiechnęłam się szeroko i zerwałam się na równe nogi - Daj mi 10 minut. Tylko  się ogarnę. - powiedziałam i już biegłam do pokoju. Szybko wybrałam bluzkę i spodnie z szafy. Makijaż sobie darowałam. Na nogi wciągnęłam trampki. Zbiegałam po schodach trzymając wsuwki w zębach i upinałam pseudo-kok. - Oto i jestem - zakomunikowałam unosząc ręce do góry.
- Szybka jesteś - odparł z uśmiechem - W takim razie...w drogę!

________________

- Niall, może weźmiemy taksówkę? Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy? - prawie biegłam, starając się dotrzymać mu kroku
- To już niedaleko - szybko zmienił temat. Modliłam się w duchu, żeby gdzieś nie pojawiła się jakaś fanka. Przecież to Londyn
- Przynajmniej załóż kaptur - westchnęłam. Jednak w tym wypadku mnie posłuchał.
Nie chodziło o to, że się wstydziliśmy. Po prostu nie byłam przyzwyczajona, że Niall jest otaczany przez tłumy. Poza tym chcieliśmy zachować nasze uczucie dla siebie. Uzgodniliśmy to jeszcze przed naszym rozstaniem i nie afiszowaliśmy się publicznie swoją miłością. Jednak bałam się trochę, co siedzi w głowie temu szalonemu chłopakowi.
- Jesteśmy na miejscu - usłyszałam jego głos

niedziela, 7 lipca 2013

3. Tell me, why?

Jakbyś nie wiedziała Manny, to ty mnie zainspirowałaś do stworzenia tego bloga. I nie. To nie jest wazelina.

________________________

Niall dzwonił kilka razy tego wieczoru. Nie odbierałam. Potem wyłączyłam telefon. Ktoś mógłby się zastanawiać, po co to robiłam skoro sama wylałam mu swoje żale. Tak. Dobrze rozumiecie. Chciałam, żeby teraz on się pomartwił. Przynajmniej tak myślałam. Że się martwi i też jemu nadal zależy.

*****************

Kathy, wróciliśmy z USA. Dzisiaj impreza. O 20:00.U mnie. ~ Harry

-Iść czy nie iść? Dobre pytanie - myślałam na głos. W sumie będzie tam Niall. Z drugiej strony, to nie on mnie zaprasza, tylko Harry - Idę - stwierdziłam w myślach.

Zaczęłam się zastanawiać, co założyć. Nie chciałam, żeby Niall pomyślał, ze się wdzięczę. Na litość boską! Po co ja się mam przejmować jego opinią? Ogarnij się, Kathy! - skarciłam się w duchu

Ubrałam się zwyczajnie - niebieska bluzka, czarne rurki, buty na koturnie. Blond włosy rozpuściłam, dobrałam delikatny makijaż - podkreśliłam odpowiednim cieniem zielony kolor tęczówek i lekko wytuszowałam rzęsy. Złapałam jeszcze tylko brązową, skórzaną kurtkę oraz małą torebkę i wyszłam z domu.

Pod mieszkaniem Hazzy byłam kilka minut po czasie, jednak impreza już rozkręciła się na dobre. Przeciskałam się pomiędzy tańczącymi lub rozmawiającymi ludźmi, aby znaleźć coś do picia. Znalazłam je, uderzając kolanem o kant drewnianego stołu i przeklnęłam przy tym pod nosem. Masowałam obolałe miejsce, gdy usłyszałam za sobą: - Cześć moja piękna! - odwróciłam się i zobaczyłam stojącego Harry'ego. Uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce.
- Loczek! - podeszłam do niego szybko i przytuliłam mocno. Oddał uścisk
- Kopę lat, Kathy - odsunął się ode mnie, chwycił delikatnie za ramię i poprowadził w stronę sofy, w miejsce gdzie było trochę ciszej -Cieszę się, że przyszłaś- wyszczerzył zęby - Pięknie wyglądasz. - jak zwykle gentleman w każdym calu
- Fajnie cię znowu widzieć, Harry. Nie jesteś... - nie dane było mi dokończyć, bo dopadli do nas Zayn, Liam i Lou. Ten ostatni zaczął mnie ściskać jak wariat. - Bożesz ty mój! Kogo moje oczy widzą! - na zmianę darł mi się do ucha i ściskał mnie Tomlinson
- Ja...też...się..cieszę...Louis - mówiłam z przerwami między kolejnymi wdechami, bo tak mnie tulił
- Udusisz ją- próbował go odciągnąć Liam, ale to było jak walka z wiatrakami - Louis! Nie bądź samolub. Zayn i ja też chcemy się przywitać - zaśmiał się Liam
- Dobrze, już doooooobrze - Lou zrobił minę jak obrażony pięciolatek i usiadł obok mnie. Głęboko wciągnęłam powietrze i spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek
- Chciałeś mnie zabić, Tomlinson - wycelowałam oskarżycielsko palec w jego stronę - Z premedytacją.
- Ja mam rączki tutaj - podniósł ręce w obronnym geście a ja ukułam go palcem w brzuch - Ej!! Co to ma być? - chciał mi oddać, ale Zayn go zatrzymał
- Teraz nasza kolej, marynarzu - Zayn podszedł do mnie i lekko przytulił - Miło cię widzieć, Kathy - powiedział.
- Dzięki Zayn. Ciebie też. Liam? - spojrzałam na niego - No choooooodź, tatusiu. - rozłożyłam ręce a on podszedł i przytulił mnie.
- Jak tam? - szepnął mi do ucha. Zrozumiałam do czego zmierzał.
- Dzięki Li. Jest ok. - uśmiechnęłam się
- Jeden, dwa, trzy, cztery - zaczął liczyć Lou - A gdzie piąty? Harry spojrzał na niego wymownie, a potem na mnie. - A! Ohhh. Przepraszam - odparł patrząc na mnie
- Proszę was. Dajmy już spokój. To impreza a nie pogrzeb. Nie wiem jak wy, ale ja idę po coś do picia. Widzimy się na parkiecie! - powiedziałam do nich i udałam się w stronę tego nieszczęsnego stołu. Chciałam chwycić za puszkę z piwem, ale ktoś mnie ubiegł
- Oh. Okay. Wezmę inną. - zaśmiałam się i spojrzałam na "złodzieja" piwa. Uśmiech szybko znikł mi z twarzy. Zastąpiło go przyspieszone bicie serca i...motyle w brzuchu? Serio? Nie spodziewałam się, że tak zareaguję, gdy go zobaczę. Ale jednak. Patrzyłam na niego. Stał z tą durną puszką piwa w dłoni i przeszywał mnie wzrokiem tymi swoimi niebieskimi tęczówkami. Czułam jak palą mnie wszystkie mięśnie twarzy, ale byłam jak zahipnotyzowana. Ten błękit mnie pochłonął. Do reszty. Lekki uśmiech zaczął pojawiać się na jego twarzy, ale szybko spoważniał.
- Proszę - podał mi puszkę z trunkiem - Panie mają pierwszeństwo - irlandzki akcent uwydatniał sięz każdym słowem
- Dzięki. - wzięłam od niego puszkę, przysunęłam dwie szklanki i nalałam do obu piwa - Ale możemy się podzielić - dałam mu szklankę, a ze swoją zaczęłam odchodzić w stronę tańczących ludzi
- Kathy! Zaczekaj. - poczułam, że łapie mnie za ramię. Jego dotyk sprawił, że przez moje ciało  przeszły dreszcze. Odwróciłam się w jego stronę. Znowu te oczy.- Możemy...możemy porozmawiać? - spojrzał na mnie niepewnie
- Słucham. - jedną ręką podparłam się pod bok i upiłam łyk piwa
- Nie tutaj. Gdzieś na osobności. - poprosił. Westchnęłam i przytaknęłam. Wyminęłam go, odstawiłam szklankę na stół i zaczęłam iść. Kątem oka widziałam, że podąża za mną. Wyszłam do ogrodu. Było tu cicho. Niall stanął obok mnie i patrzył przed siebie. Tak jak ja. Milczeliśmy dłuższą chwilę.
- Kathy. - czekał na moją reakcję, ale nic nie mówiłam. Westchnął i dalej patrząc przed siebie kontynuował - Dlaczego nie odbierałaś, gdy dzwoniłem? - teraz poczułam jego wzrok na sobie. Czego oczekiwał? Że rzucę się w jego ramiona? Byłam nad wyraz opanowana
- A po co miałabym to robić? - spytałam zupełnie spokojnie
- Generalnie jak ktoś do kogoś dzwoni, to ta druga osoba odbiera - powiedział trochę zdenerwowany
- Wiem jak to funkcjonuje, Niall - odparłam obojętnie - Ale nie widziałam sensu żeby z tobą rozmawiać
- Ale to ty wywaliłaś na mnie wszystkie swoje żale, gdy rozmawialiśmy ostatnio. A teraz mi mówisz, że nie było sensu, aby porozmawiać? Naprawdę?! - w tym momencie stanął przede mną i spojrzał mi w oczy
- Tak. Tak właśnie myślałam. To nie ja byłam prowodyrem tej rozmowy, tylko Harry, to po pierwsze. Po drugie, czego oczekujesz? O co ci chodzi, Niall? - trochę uniosłam głos i patrzyłam na niego wyczekująco. Próbował chwycić mnie za rękę, ale wyrwałam mu się
- Najpierw mi odpowiedz - powiedziałam do niego. Westchnął i wbił wzrok w ziemię. Podniósł leżący przy jego stopach kamyk, odwrócił się i rzucił go z największą siłą jaką miał. Widać było, jak rozpierają go emocje. Odwrócił się ponownie w moją stronę i wypuścił powietrze. Znowu spojrzał mi w oczy.
- Nie mogłem. Po prostu nie mogłem spać po tym, co mi wtedy powiedziałaś, Kathy. Ja też jestem zły na siebie. Możesz to uznać za bujdę. Okej. Ale...mi też było ciężko po tym wszystkim. Cały czas jest. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Nie mogę się ogarnąć. Myślałem....Nie sądziłem....Ehhh....Ja po prostu zdałem sobie sprawę, że...że ty nadal jesteś dla mnie ważna i....potrzebuję cię w moim życiu, Kathy. Bardzo cię potrzebuję. - wymawiając ostatnie zdanie lekko się do mnie uśmiechnął i nieznacznie przybliżył.
- Czego ode mnie oczekujesz w takim razie? - spytałam poważnie, chociaż emocje i to jak blisko siebie byliśmy, sprawiało, że wariowałam.
- Chcę...żebyśmy znowu spróbowali, Kathy. Żebyśmy dali sobie szansę. Żebyś ty mi dała szansę. I chciałem cię przeprosić za wszystko czym cię zraniłem.
- I myślisz, że to wystarczy? - spojrzałam na niego unosząc jedną brew
- Tak. Bo cię wciąż kocham - szybko chwycił mnie za dłoń. Tym razem nie wyrwałam się mu. Przyznam się, że nie spodziewałam się tych słów. Że wciąż mnie kocha. Zaskoczył mnie.
- Niall...Ja..- nie pozwolił mi dokończyć. Przysunął mnie lekko do siebie. Poczułam jak opuszkami palców dotyka mojej twarz. Lustrował wzrokiem każdy jej centymetr, a na końcu spojrzał mi głęboko w oczy. Odpadłam. Tak. Dosłownie czułam ten wzrok i jego oddech na mojej skórze. Po chwili jego delikatne wargi dotknęły moich. Ten dotyk przywołał tysiące wspomnień. Delikatnie badał każdy centymetr moich ust. Nie mogłam wytrzymać. Oddałam pieszczotę jaką mnie obdarzył. Teraz dopiero poczułam jak mi tego brakowało. Całował mnie delikatnie, ale z niesamowitą czułością. Z miłością.
- Ja też cię kocham - wyszeptałam, gdy oderwaliśmy się od siebie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, ukazując równe, białe zęby. Pocałował mnie przeciągle w czoło i mocno przytulił.

2. Hello beautiful.

Piszę to teraz tak na totalnym spontanie. Z głowy. Bez wklejania. Nie mogę spać, a emocje się we mnie skumulowały. Nie wiem jaki będzie nawet koniec tego rozdziału. Liczę na wenę.


______________________

Spojrzałam na ekran dzwoniącego telefonu, który trzymałam w dłoni. Powoli przesunęłam palcem po zielonej słuchawce.

-Cześć - powiedział głos z drugiej strony
-Cześć - z mojego gardła wydobyło się ciche westchnięcie, które on jednak usłyszał
-Co jest, piękna? - spytał Hazza swoim lekko ochrypłym głosem
-U mnie? Jest lekko po 23:00 - starałam się zmienić temat, a on cicho się zaśmiał
-Przecież wiesz o CO mi chodzi.
-Tylko po to dzwonisz? - siliłam się na niemiły ton, ale w stosunku do niego było to trudne
-Jeśli chcesz, rozłączę się.
-Nie. Przepraszam Harry. Po prostu...
-...brakuje ci Go? - dokończył tym co siedziało w moim sercu i niebezpiecznie je rozpalało
Nic nie odpowiedziałam.
-Kathy?
-Tak?
-Rozumiem....i...przepraszam.
-Jest okej, Harry. - westchnęłam - Przynajmniej czasami.
-Jesteś sama?
-W sensie prywatnym?
-Nie. Rozmawiałaś z kimś o tym? Martwię się.
-Rozmawiałam. Z Tobą. I to mi wystarczy. Że czasami zadzwonisz i słuchasz. I nie krytykujesz. Dziękuję.
-Proszę - czułam, że się uśmiechnął - Jak tam w Londynie? - jak zwykle zapytał o pogodę. To w nim lubiłam. Nie naciskał. Wiedział, że to nic by nie dało, że trzeba dać mi trochę przestrzeni.
-Jak to w Londynie. Deszczowo dzisiaj. Generalnie siedziałam w domu i objadałam się popcornem oglądając głupie seriale. A co u was?
-Za parę godzin mamy koncert. Czasami już tracę rachubę i nie wiem gdzie jesteśmy. Duże te Stany - zaśmiał się
-Głupek jesteś, Harry. Ale kochany.
-Wiem. - przez chwilę w słuchawce panowała cisza, jakieś szumy, szelesty i śmiechy - Kathy?
-Słucham?
-Chłopcy pozdrawiają.
-Ja ich też. - odparłam zastanawiając się czy On wie o tej rozmowie
-On też tu jest - Hazza chyba czytał mi w myślach
-No i? - starałam się na obojętny ton
-Coś ci nie wyszło - zaśmiał się
-Harry! Nie obchodzi mnie co on robi i czy to słyszy. Koniec tego  tematu na dziś! - trochę podniosłam głos
-Okej. Ale nadal ci nie wierzę - to już powiedział poważnym głosem - Czemu nie poro...
-Harry, proszę.
-A ja cię proszę, abyś mi teraz nie przerywała. - odpowiedziało mu jedynie moje westchnięcie.- Jesteście oboje moimi najlepszymi przyjaciółmi, Kathy. Ja wiem, że nie powinienem naciskać, ale słyszę w naszych rozmowach jak ci ciężko. I ja się wtedy też tak czuję. Mimo, że cię nie widzę, to potrafię sobie wyobrazić jak się czujesz. A wiesz czemu? Bo do ciężkiej cholery, oboje chodzicie jak zbite psy. Ty jesteś uparta. Niall też. - na dźwięk Jego imienia moje serce zabiło mocniej. W naszych wcześniejszych rozmowach mówiłam o Niall'u bezosobowo. Harry też starał się tak robić, bo rozumiał o co chodzi
-Harry, ja naprawdę...-głos zaczął mi się łamać, a słone łzy paliły pod powiekami
-Przepraszam, Kathy, ale...- usłyszałam trzask w słuchawce i ciche: "To do ciebie"
-Halo - powiedział przeciągłym głosem, a moje serce zamarło. Wahałam się czy kontynuować rozmowę, czy nie. - Halo - ponowił powitanie
-Cz..cześć - drżącym głosem wypowiedziałam ten wyraz. Teraz on zamilkł. Słyszałam jego ciężki oddech. Pewnie myślał o tym samym, co ja przed chwilą. Nie mogłam znieść tej niezręcznej ciszy między nami i palnęłam tylko głupio - Jak tam trasa?- zbiłam go chyba z tropu, bo długo zbierał się na odpowiedź
-Jak zwykle. Dużo koncertów. Dużo wywiadów A u ciebie okej? - czy u mnie okej? Czy on zwariował? Miałam ochotę mu wykrzyczeć, że jest kretynem, pytająco takie rzeczy.
-Serio? Serio, Niall? - pełnym emocji głosem wypowiedziałam jego imię - słyszałam, że chce coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. Od kilkunastu dni tłumione emocje wzięły nade mną górę - Nic nie jest okej. Jestem zła, smutna, przybita i zawiedziona tym, że tak zakończyliśmy wszystko w taki sposób. Jestem zła na ciebie, na siebie. Jest mi cholernie ciężko, bo już teraz wiem, że nie umiem wytrzymać tego czasu sama, bez nikogo, bez...bez ciebie. Mieszkam w tym cholernym domu pełnym wspomnień i to mnie dobija, Niall. Za dużo mi o tobie przypomina. To wszystko co mnie otacza. Mam gdzieś, czy mnie weźmiesz za cholerną histeryczkę, ale ja już tak nie mogę. - wylałam swoje żale i otarłam łzy z policzka - Brakuje mi Ciebie. - dodałam, bo to było czystą prawdą. Rozłączyłam się natychmiast po tych ostatnich słowach. Zdawałam sobie sprawę, że za dużo powiedziałam, ale...czułam się o niebo lepiej.

1. Na początek.

Chciałam stworzyć opowiadanie o 1D. Oto coś na początek. Krótko. Mam nadzieję, że moja tak zwana twórczość zda egzamin. Co będzie później - zobaczymy.

______________________________________

"I remember years ago someone told me I should take caution when it comes to love."
 
-I didn't. No, I didn't. - powtarzałam sobie w myślach, a łzy ciekły po moich policzkach tak jak krople deszczu po szybie, w którą się wpatrywałam.
Przetarłam rękawem szarej bluzy mokre policzki i cicho westchnęłam. Położyłam ręce na parapecie, czoło oparłam o chłodną szybę i skupiłam się na unormowaniu oddechu. Serce zaczęło spokojniej bić, policzki przestawały piec. Zaczęłam myśleć o tym "co by było, gdyby? " Mieliście kiedyś to uczucie, że gdy w waszym życiu wszystko zaczynało się sypać, zastanawialiście się jak można było zrobić to inaczej? To mnie właśnie dręczyło. Zaczynało się ściemniać, a ja tkwiłam przy tym cholernym oknie i myślałam o moim życiu, o Nim, o nas. Czy powinnam wyjeżdżać z Polski dwa lata temu do Szkocji, na wakacje do kuzynki? Czy powinnam zostawić wszystko w Ojczyźnie i zamieszkać tam? Czy powinnam Go poznać? Czy powinnam przeprowadzać się do Londynu? Czy...Czy...Czy... Same pytania. Zero odpowiedzi.
Spojrzałam w okno. Na londyńską uliczkę zalewaną potokiem wody z nieba. Tak samo Go poznałam. Zerknęłam na zegar wiszący nad kominkiem. 23:00. Gdzie on jest? Co teraz robi? Siedzi w pokoju hotelowym? A może przygotowuje się do koncertu? Wiedziałam , że jest w USA. Tyle. Mijał drugi tydzień od naszego rozstania. Czy brakowało mi Go? Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Ale byłam też zła na Niego. Powiedzieliśmy sobie wiele przykrych rzeczy. I ja i On nie byliśmy bez winy. Jednak Harry powiedział mi w naszej ostatniej rozmowie , że jego zdaniem On też tego żałuje. Powiedziałam mu, że jest za wcześnie na ponowną rozmowę. Nie skomentował.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu....